rewrite this content and keep HTML tags
Na portalu Pit Debrief ukazał się ciekawy wywiad dotyczący Roberta Kubicy z Marco Schüpbachem, byłym inżynierem Formuły 1.
Marco Schüpbach pracował w swojej karierze w Sauberze z takimi kierowcami jak Sergio Perez, Nico Hulkenberg czy właśnie Robert Kubica. Nie ma on wątpliwości, który z tych kierowców jest obdarzony największym talentem.
„Dobrze pamiętam kilka bardzo szybkich okrążeń podczas testów w 2006 roku. Wykonał wtedy dla nas bardzo dobrą robotę, jeżdżąc trzecim autem podczas piątkowych treningów” – mówi Schüpbach.
Kubica szybko zyskał uznanie w oczach władz BMW Sauber i w połowie sezonu zastąpił Jacquesa Villeneuva. Debiut Polaka nastąpił w Grand Prix Węgier 2006, które Robert ukończył na punktowanym miejscu, zanim został zdyskwalifikowany za zbyt lekki bolid.
Jak z przyjściem nowego, bardzo szybkiego partnera zespołowego poradził sobie drugi kierowca BMW Sauber, Nick Heidfeld?
„Quick Nick był bardzo pewnym punktem zespołu, ale być może miał minimalnie mniej naturalnej szybkości niż Robert. Nick bardzo dobrze radził sobie z nerwowym autem, a Robert potrzebował stabilnego tyłu” – mówi inżynier.
Już w trzecim wyścigu Formuły 1 Kubica stanął na podium. Polak zaimponował odpierając ataki Felipe Massy.
„Byliśmy pod ogromnym wrażeniem. Trzeba pamiętać, że w debiucie był siódmy, ale został zdyskwalifikowany o kilkaset gramów. Był naturalnie utalentowanym kierowcą i miał bardzo świeże podejście. Pamiętam jedną śmieszną historię. Podczas gdy Jacques i Nick skarżyli się na kierownicę i wymyślali specjalne spersonalizowane uchwyty, stworzone z silikonu, Robert po prostu brał surową kierownicę z tradycyjną skórzaną powierzchnią. Mówił, że nie potrzebuje udziwnień. Świetny koleś i niesamowicie szybki” – mówi Schüpbach.
Inżynier BMW Sauber wspomina też inne pamiętne momenty z kariery Roberta Kubicy, a taką był z pewnością wypadek w Kanadzie w 2007 roku.
„Kiedy to się stało, siedziałem przed telemetrią, nie mając żadnych informacji. W okolicach nawrotu w Montrealu zawsze mieliśmy problem z radiem i telemetrią. Nie mieliśmy zatem żadnych wieści gdy wrak auta stał przewrócony przy bandzie z nogami Roberta wystającymi z kokpitu” – wspomina inżynier.
„Panika była nieunikniona. Co się właśnie stało? Jakie było przeciążenie? Czy on żyje? Nie wiedzieliśmy nic więcej niż kibice oglądający wypadek przed telewizorami. Moją następną myślą było… lepiej na tym zakończę… Potem odwiedziliśmy go wieczorem w szpitalu. Uśmiechał się i żartował. Moje czarne myśli odeszły” – dodaje Schüpbach.
Kubica wrócił po jednym wyścigu przerwy i od razu zajął 4. miejsce. Ale BMW Sauber znało już Polaka i nie było zaskoczone.
„W pewnym sensie nie dziwiliśmy się, że tak wszystko wrócił bo wiedzieliśmy, jak niewielkie były jego obrażenia. To, że nie połamał nóg było cudem. Oczywiście innym aspektem była jego siła mentalna – a ta była niesamowita” – mówi.
Rok później Kubica wrócił do Montrealu i wygrał, dając BMW Sauber jedyny dublet w historii ich startów w Formule 1. Niemała była w tym rola też Nicka Heidfelda.
„Nick dostał instrukcję by przepuścić Roberta. To było kluczowe by nasza strategia dwóch pit-stopów zadziałała. W najgorszym wypadku stracilibyśmy zwycięstwo na rzecz Coultharda, który finiszował bardzo blisko za nami” – wspomina inżynier.
„Gdy powiedzieliśmy Kubicy, jak dużo okrążeń ma żeby wypracować bezpieczną przewagę – chyba 18 – jego odpowiedź brzmiała chyba tylko: OK. I nic więcej. I zrobił to. Nie popełnił żadnego błędu na tych okrążeniach. Tego dnia przypominał mi Michaela Schumachera” – dodaje Schüpbach.
Radość w BMW Sauber po tym zwycięstwie Roberta była ogromna.
„Czuliśmy tylko czystą radość i wdzięczność. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Działowi marketingu BMW niezbyt podobało się, że mechanicy machali szwajcarskimi flagami przy ogrodzeniu, ale nie mieliśmy flag BMW. Tej nocy mocno imprezowaliśmy” – mówi inżynier.
Niestety, mimo 7 miejsc na podium i zwycięstwa, Robert zajął dopiero 4. miejsce w klasyfikacji generalnej Formuły 1 za sprawą słabej formy zespołu w końcówce sezonu. BMW Sauber postanowiło nie rozwijać dalej auta na sezon 2008 i skupić się na następnym roku.
„Nie popierałem tej decyzji, ale niestety myślę też, że byliśmy wtedy bardzo blisko możliwości naszego auta, całej koncepcji. Zyski w tunelu aerodynamicznym były już bardzo małe. Można więc było zrozumieć tę decyzję, choć oczywiście nie była ona prosta. Ale z drugiej strony, gdy masz szansę to nie przestajesz walczyć… Nie wiadomo co by się stało, ale przynajmniej powinniśmy kontynuować walkę. Tak jak Robert” – mówi inżynier.
„Był niezwykle dobry w tamtym sezonie. To był dopiero jego drugi pełny sezon w Formule 1. Już w Australii powinien mieć pole position, ale za sprawą drobnego błędu, zdarzyło się ono dopiero w Bahrajnie. Ale w 2009 roku też był bardzo dobry w fatalnym samochodzie. W Bahrajnie zajęliśmy dwa ostatnie miejsca, ale w Brazylii wróciliśmy na podium. W 2010 roku wciągnął swoje Renault kilka razy na podium” – dodaje Schüpbach.
Po sezonie 2009 BMW wycofało się z Formuły 1. Co ciekawe, według Schüpbacha ekipa miałaby szansę na lepsze wyniki gdyby nie decyzja o wyjściu z serii.
„Nadal uważam, że mielibyśmy szansę na mistrzostwo świta po 2009 gdyby rada BMW zdecydowała się zostać w F1. Bardzo żałuję tej decyzji i boli mnie to do dziś” – mówi.
Niestety, dobrze wiemy, co było dalej. 6 lutego 2011 roku i mały lokalny rajd we Włoszech zmienił karierę jednego z największych talentów w Formule 1 o 180 stopni. Według Schüpbach, gdyby nie tamto wydarzenie, Kubica byłby mistrzem świata F1.
„Nie mam wątpliwości, że Robert zostałby mistrzem gdyby nie ten sądny dzień we Włoszech. Czołowe zespoły nie zignorowałyby go i skończyłby w szybkim aucie. „Polska rakieta” był zdecydowanie najlepszym kierowcą, z jakimkolwiek pracowałem. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Już wtedy był kompletnym zawodnikiem, a byłby jeszcze lepszym” – zaznacza inżynier.
Cały wywiad przeczytacie tutaj.
Źródło: pitdebrief.com